ul. Pogodna 15- Amelia White - Wirtualne życie w wirtualnym mieście na wirtualnej wyspie

- Pokaż - powiedział, patrząc na jej palec. - Nic poważnego, tak? Chodź. Gdzie masz apteczkę? - pytał, patrząc na zakrwawione pół palca Amelii. - Szklankę się potem pozbiera. Teraz ważniejszy jest twój palec - uśmiechnął się na otuchę.

-Apteczka jest w lazience, ale to naprawde nic takiego- powiedziala.

- Rozcięłaś sobie pół palca. Uwierz mi, to jest już powazniejsze niż zwykłe przecięcie... Chwila - poszedł po apteczkę. Wyjął wodę utlenioną i plastry, wrócił do Amelii i opatrzył palec - Gotowe.

-Dzieki- usmiechnela sie i zaczela zbierac szklanke a raczej to co z niej zostalo.

- Pomogę ci - powiedział i nie czekając na odpowiedź zaczął zbierać szkło z podłogi.

-Dzieki- uśmiechnęła się- Późno już się zrobiło- spojrzałą przez okno.

Jack podniósł głowę i spojrzał za okno.
- Faktycznie, zagadałem się. A byłem tylko odnieść gazetę. Nie będę ci już siedział na głowie.

-Nie siedzisz- spojrzała przez okno- Ojej już noc a dziś impreza u Nathalie.

- U Nathalie? Nie znam...To i tak i tak będę musiał cię opuścić, w końcu idziesz na imprezę. Szkoda, bardzo łatwo mi się z tobą rozmawia. Rzadkie jak dla mnie - uśmiechnął się, kończąc zbieranie szkła i sprzątanie resztek.

-Wielkie dzięki za pomoc- powiedziała.

- W porządku. Dobra, muszę się zbierać. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy? - pożegnał się z Amelią i wyszedł.

-Tez mam taką nadzieje- szepnęła i spojrzała na zegar- No świetnie, nie poszłam na impreze u tej dziewczyny- zdenerwowała się na siebie samą i poszła spać.

Am obudziła się. Weszła pod prysznic, zdjała śniadanie, ubrała się i wyszła z domu.

Dziewczyna weszła do domu i położyła się spać. Po przespanej nocy obudziła się. Ubrała się, umyła i nie jedząc śniadanie wyszła z domu.

Amelia weszła do domu. Bya bardzo głodna, zrobiła sobie spaghetti. Po obiedzie posprzątała i usiadła przed telewizorem.